Warzywa na balkonie - podsumowanie sezonu 2017
Sun 15 April 2018 #hobby #gardeningDość długo się zastanawiałem jak ugryźć ten post. Chyba ze 3 miesiące walczyłem ze sobą zastanawiając się czy w ogóle powinienem coś na ten temat napisać. W końcu ani nie jestem ekspertem, ani nie wiem co robię, nie wiem też czy cokolwiek co robiłem miało jakikolwiek sens. Niemniej idea posiadania własnego ogródka i jedzenia warzyw, które wyrosły przez pielęgnację roślin własnymi rękami zawładnęła sporą częścią mojego wolnego czasu w zeszłym roku. Toteż, chociaż dla siebie, postanowiłem zapisać do czego te moje ręce wsadziłem i jak to było z każdą z moich upraw.
Uwaga w większości odnoszę się tutaj do dat zdjęć, za pomocą których skrupulatnie starałem się uwieczniać postępy poszczególnych roślinek.
Początek upraw - zdaje się że koniec kwietnia / początek maja
Wszystko zaczęło się nieco wcześniej, ale pierwsze sukcesy odnieśliśmy właśnie wtedy. Patrząc z perspektywy czasu już bym tego wcale tak nie zrobił, ale cóż… W jednym kontenerku zasadziliśmy - pomidora koktajlowego, estragon, jarmuż oraz miętę. Pomysł oczywiście był taki, żeby jak już coś wyrośnie przesadzić do osobnych doniczek. Próbowaliśmy też z innymi roślinami - truskawką, papryką karłowatą, niestety nie udało się im przetrwać do końca. Truskawka nam nie wykiełkowała, a następnie całe skupienie przeszło na inne uprawy.
Przesadzanie rozsady
Kiedy nam już wszystko jako tako wyrosło rozsadziliśmy poplątane ze sobą roślinki do osobnych kontenerków. Zioła pozostały w „rozsadniku”, ponieważ wydawało się to nie być bardzo złym pomysłem. Później, kiedy pojawiły się u nas mszyce na balkonie musieliśmy się pozbyć całkiem tych ziół, bo tam się robactwa zalęgło najwięcej.
Na tamten moment - 6 czerwca - mieliśmy 6 pomidorów w osobnych doniczkach. Teraz jak o tym myślę to prawdopodobnie od razu posadziłbym je do największych docelowych doniczek i co najważniejsze przykrył je ziemią aż do pierwszych listków. Pomidor ma to do siebie, że wypuszcza korzenie z łodygi kiedy poczuje że ma ku temu powody (jak np. wkopanie głębiej), a dałoby to im większą stabilność w późniejszym okresie kiedy cała roślina ugina się pod ciężarem owoców.
Głównie pomidory
Następne zdjęcia mam z 22 czerwca - wtedy też zaczęły się pojawiać pierwsze zalążki kwiatostanów na pomidorach. 24 czerwca postanowiłem zrobić zdjęcie poglądowe i widać faktycznie, że pomidory się bardzo ładnie rozrosły i pokryły liśćmi. Inne uprawy - jarmuż nadal ładnie rósł, wypuszczając piękne liście. Pierwsze owoce zaczęły się pojawiać 1 lipca, pięć dni później były już całkiem spore i było ich coraz więcej! Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku, zostawiliśmy ogródek sam sobie 21 lipca, kiedy jechaliśmy na wakacje na tydzień.
Dopiero po powrocie okazało się że jarmuż został „zainfekowany”… przez motyle! Przed wyjazdem widzieliśmy kilka bielinków na balkonie, niestety, jak się okazało później, zostawiły nam prezenty w postaci jajeczek (?) larw następnego pokolenia. Ponieważ jarmuż w zasadzie jest rodzajem sałaty (czy może kapusty) nadawał się doskonale na pożywkę dla młodych gąsienic bielinka. Tydzień wystarczył żeby z jarmużu nie zostało nic.
Pierwszego dnia sierpnia najstarsze owoce na pomidorach zaczęły się czerwienić! Idealnie wtedy kiedy potrzebowaliśmy jakichś dobrych wiadomości z ogrodu po stracie części upraw. W między czasie papryka, która sobie zdecydowanie słabiej radziła dostała nowe doniczki, co przyspieszyło wzrost.
Pierwsze zbiory
Czwartego sierpnia mogliśmy w końcu skosztować owoców wyhodowanych własnymi rękami! Chyba z niecierpliwości zerwaliśmy jak tylko w całości były czerwone (więc nie jestem pewny czy nie urosły by nam jeszcze odrobinę). Były jednak bardzo pyszne i zdecydowanie warte zachodu jaki jest potrzebny podczas doglądania ogródka!
Następne zdjęcia mam z początku września - gdzie widać ogromne, w porównaniu do poprzednich zdjęć, owoce! Krzaki uginały się mocno pod ciężarem i ilością owoców, które wypuściły. Na temat samych pomidorów i wszelkich ciekawostek i spostrzeżeń będę jeszcze pisać w przyszłości, więc tutaj nie będę wchodzić w szczegóły. Papryka wypuszcza w tym samym okresie kwiaty, niestety - jak większość upraw jest atakowana przez mszyce. Po przemyśleniu chyba właśnie z tego powodu nie udało nam się doczekać wyprodukowania przez roślinkę papryki. W tym roku na pewno będę się starać walczyć skuteczniej z wszelkim robactwem, mam nadzieję, że metodami organicznymi, aczkolwiek być może trzeba będzie uciec się do silniejszych metod chemicznych. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Podsumowanie
W tym sezonie zdecydowanie będziemy się starać korzystać z nauczek wynikających z błędów, które popełnialiśmy. Już przy wysiewie będziemy mądrzejsi i skorzystamy z sadzarki (to chyba jest poprawne określenie), by później przy przesadzaniu nie robić szkód dla systemu korzeniowego młodych roślinek. Ochrona przed owadami to również będzie wyzwanie, ale może duża ilość lawendy (która ma działanie odstraszające) wystarczy? Czas pokaże, na pewno, prędzej czy później znajdzie się też coś na ten temat tutaj na blogu.